Witajcie! Mam do was pytania, newsy i jeszcze więcej pytań :D wiec PRZECZYTAJCIE to :)
Pierwsze pytanie: Jak chcecie by nowy szablon wyglądał? Chodzi mi o to czy ma być mroczny, tajemniczy, radosny, miłosny.
Drugie pytanie: Czy robić tak zwany "zwiastun" całego opowiadania? Co wy na to? Byłoby dużo spojlerów :D Muzykę do filmu przewiduję już (chyba Indila ;) ) ale piszcie swoje propozycje w komentarzach.
Trzecie pytanie: Chcecie bym założyła sobie aska?
Cały ten rozdział dedykuję Frozence <3 Jesteś wspaniała :D
Newsem jest fakt, że zmienia się beta c: Ten rozdział betuje dla nas ostatni raz Stokrotka ;*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Oczywiście, jak zwykle się spóźniłam więc przepraszam :*
Miłego czytania
Lady H.
*
To był kolejny koszmar.
Dlaczego nie mogła nic zrobić? Choć to co działo się w jej głowie, podczas snu, wyglądało realnie, było tylko wytworem jej wyobraźni.
Wydała z siebie przepełniony cierpieniem, krzyk. Przez całe jej ciało przeszedł dreszcz bólu, krzywdzącego ją psychicznie i fizycznie.
Obudziła się z wrzaskiem. Wokół niej stały cztery Ślizgonki, których nie znała ale próbowały ją obudzić.
Brązowowłosa stojąca najbliżej, odezwała się pierwsza.
-Stara, co ci? Wydzierasz się na całe gardło od czwartej – niby powiedziała to z pretensjami jednak dało się wyczuć troskę.
-Przepraszam... nie kontroluję tego. Poproszę Dumbledore’a by dał mi osobne dormitorium. - spojrzała z zainteresowaniem na twarze dziewczyn.
Rozpoznała w nich mocno wkurzoną Pansy Parkinson, Lily, która głaskała, zatroskana głowę Hermiony oraz Kathleen od samego rana ładnie uczesaną.
Lecz nie mogła rozpoznać dziewczyny, która stała obok Kathleen i mówiła do niej.
-Jak się nazywasz? - wypaliła za nim zdążyła się ugryźć w język.
-Amanda Willson i radzę ci wypijać Eliksir Snu przed pójściem do łóżka. - nawet nie spojrzała w jej stronę.
Irytował ten fakt pannę Riddle, która była przyzwyczajona do tajemniczych spojrzeń tak bardzo, że dziwiło ją to że Amanda odwróciła zawstydzona wzrok, gdy spytała ją jak się nazywa.
Dziewczyny rozeszły się, zostawiając Kath i Herm sam na sam.
Malfoy'ówna podeszła do okna, gdzie przemieściła się jej koleżanka i odezwała się
-Słuchaj, nie przejmuj się Amandą. Ona już taka jest... trudna. Jej rodzina była bardzo blisko z Czarnym Panem, gdyż myśleli że jego zaginionym dzieckiem jest chłopiec. Zaangażowali się w poszukiwanie ciebie... - opowiedziała jej z zamyśleniem, co chwilę przymykając powieki.
Widocznie był to jej tik nerwowy.
-I co było dalej? - Miona chciała wiedzieć co się stało że nie Willson nie może teraz patrzeć na nią.
-Jej rodzina zginęła z rąk Twojego ojca.- wymówiła cicho, kątem oka spoglądając na Riddle, w której oczach czaiły się niebezpiecznie łzy. - Amanda została Śmierciożercą i ma Mroczny Znak podobnie jak ty, Draco i ja.
Słysząc ostatnie słowo, brązowo oka rozpłakała się. Nie mogła znieść myśli że jej ojciec jest tak bardzo okrutny - w tym dla niej samej.
-Herm, nie płacz... czasu nie cofniemy...
-Andrew też to ma? A Lily? - w odpowiedzi, blondynka pokiwała głową - Jest taka młoda. - wychlipała, ukrywając twarz w dłoniach.
Kathleen próbując nie płakać, zaprowadziła Hermionę do dyrektora.
Po drodze pocieszająco poklepywała ją po plecach i mówiła różne rzeczy by tylko ją rozbawić. Niestety nic nie poprawiało jej humoru.
Za pomocą różdżki, oczyściła twarz koleżanki z łez i wprowadziła ją do gabinetu.
-Dzień dobry, dziewczęta. Coś się stało?
Stary Dumbledor'e siedział na wielkim krześle, ozdobionym złotem i drobnymi kryształkami. Zaczytany obrócił w ich stronę swój wzrok.
-Czy mogę otrzymać osobne dormitorium? - zapytała bez ogródek.
-Oczywiście ale pod jednym warunkiem.
*
W ciszy przenosiły rzeczy do nowego dormitorium Hermiony, gdy Kathleen odezwała się, przerywając nużącą ciszę.
-W końcu nie jest tak źle. Będziemy razem mieszkać, jak na tych gilach w dewizorze. Jak te studzienki z Harvardu. To coś jak Hogwart tylko dla mugoli, no nie? - uśmiechała się, machając różdżką by naprowadzić ubrania do szafy.
-Filmach w telewizorze. I nie studzienki tylko studentki. Tak, lecz Harvard jest dla najlepszych. Zawsze marzyłam o tej szkole. - dodała od siebie.
Malfoy puściła do niej oko.
-No tak, ja to jestem... studzienki! - uśmiechnęła się a po chwili obie dziewczyny zaczęły się szczerze śmiać.
Trwało to tak długo i było tak głośno że nie zauważyły jak dwaj chłopcy weszli do ich pokoju.
-No nieźle - odezwał się znienacka młody Snape a dziewczyny podskoczyły z piskiem wciąż z uśmiechem na ustach. - Fajnie macie tu.
-Ale żeś mnie wystraszył, Snape! Kiedyś dostaniesz w łeb i się ogarniesz. - pogroziła mu, puszczając oczko, co znaczyło że w łeb może dać mu najwyżej buziaka.
-Ja wiem, że on jest taki paskudny ale nie krzyczcie, bo to niczego nie zmieni. - dodał rozradowany Draco, spoglądając co chwila na Hermionę.
Andrew widząc co się święci, chwycił Kathleen pod ramię i powiedział dziarsko.
-Idę wyrywać laski w Hogsmeade!
-To po co mnie zabierasz? - udała że obraża się.
-Kochanie, ty mi pomożesz. - cmoknął jej policzek, a ona odwdzięczyła mu się zaklęciem erekcji co wywołało salwę śmiechu ze strony Draco i Hermiony, którzy wzajemnie się podpierali, próbując nie upaść.
Brunet zawstydzony przeklął dziewczynę, która uciekała z dormitorium.
Wkrótce zostali sami.
-Aż się popłakałam ze śmiechu. - wydała z siebie kolejny chichot.
A gdy chciała jedyną łzę, strącić z policzka, przeszkodził jej Draco który starł ją delikatnie.
Dzieliły ich centymetry.
Hermiona myślała że zaraz serce wyskoczy jej z piersi. To tylko Malfoy - pomyślała. Jednak nie była w stanie myśleć o nim teraz tak jak kiedyś. Draco zmężniał przez te kilka lat i zyskał rzesze fanek w całym Hogwarcie. Jednak jemu była tylko jedna w głowie. Ta co stała przed nim.
Musiał przyznać że jej zęby były teraz idealnie proste, włosy gładkie i lśniące a jej oczy podkreślone tuszem. Właśnie, jej oczy... Nie mógł oderwać wzroku od jej czekoladowych tęczówek, które patrzyły na niego z taką... czułością?
Riddle rozchyliła lekko usta, nie przestając patrzeć w jego stalowoniebieskie oczy. Kiedyś były tak bardzo przesączone nienawiścią, że teraz kiedy na nie patrzyła, nie mogła uwierzyć że to te same oczy. Wspaniałe było uczucie wpatrywania się w nie. To samo on uważał. Byli wspaniali, idealni lecz jak nie ma takich ludzi. Na każdym z nich, wojna zostawiła swoje piętno i ciężar, który teraz musieli dźwigać, boleśnie potykając się na drodze.
Wtedy Dracon podniósł rękę i przyciągnął ją do siebie, tym samym wpijając się w jej usta. Jej wargi były miękkie; tak bardzo marzył by poczuć je na swoich ustach, choć raz. Całował śmiało, z zaangażowaniem jednak nie zachłannie lecz tak jakby próbował przekazać swoje emocje w ten sposób. Reakcja Hermiony nie była jednak taka o jakiej marzył.
Położyła mu rękę na torsie, po czym przyciągnęła Malfoya by zaraz go odepchnąć, nie zbyt mocno lecz raniąc jego uczucia.
-To było... jeszcze nie teraz... nie znamy się zbyt dobrze... poczekajmy... przepraszam.... - plątała się w wytłumaczeniach, spuszczając głowę w dół.
Podniósł ją za podbródek i jeszcze raz na nią spojrzał.
-To ja przepraszam. - przygarnął ją do siebie i lekko ją objął.
Natomiast Hermiona wtuliła się w jego ramiona, czując się bezpiecznie może dlatego że był od niej wyższy i zakrywał ją całym ciałem.
W końcu oderwali się od siebie.
-Chyba już późno, powinienem wracać zanim nietoperz mnie złapie i zaprowadzi do jakieś jaskini. - uśmiechnął się szeroko, zbliżając do portretu.
Zaśmiała się serdecznie. Uwielbiała gdy żartował i był zabawny. Ale czy tylko uwielbiała?
Pomachała mu na pożegnanie i usiadła na niezbyt szerokim łóżku. Stwierdziła że musi je przetransmutować w łóżko z dormitorium dziewcząt, gdyż te jest nie wygodne. Gdy to uczyniła, położyła się a jej kąciki ust wygięły się w uśmiechu. Teraz się nie uśmiechała. Teraz śmiała się. Teraz była szczęśliwa
*
Odchylając portret Madame Qikked, która niezbyt przepadała za ludźmi usłyszał głośne mlaskanie. Odwrócił głowę w lewą stronę i już miał spojrzeć w prawo gdy zobaczył coś co kompletnie go zaskoczyło.
Jego rodzona siostra, Kathleen Narcyza Malfoy całowała się ze swoim kuzynem, Andrew'em Lucjuszem Severusem Snape'm.
-Co wy do cholery wyprawiacie? - zawołał oburzony poczynaniami rodziny.
Dopiero teraz odkleili się od siebie, wyraźnie zmieszani. Kath odciągnęła spódnicę i spojrzała na Andrewa szukającego pomocy u niej.
-To nie jest tak jak myślisz... - zaczął się bronić Snape, stąpając na lewej raz na prawej nodze.
-A jak? - wytrzeszczył oczy.
Co miało być nie tak jak on myśli? Zawsze jest po jego myśli więc i tym razem musiało być.
-Draco, nie bądź zły. Nie poszliśmy do Hogsmeade, bo Potter znalazł pelerynę niewidkę w naszej skrytce... - dziewczynie plątał się język.
Była bardzo zdenerwowana i można byłoby pomyśleć że ktoś ją wyrwał z wielogodzinnego przemyślenia nad czymś.
-A z resztą, róbcie co chcecie. Macie moje błogosławieństwo a niech wasze dzieci będą ładne po mnie. Oby nie po Snapie.... - mruknął i machnął ręką na obchodne.
Zazdrościł im. Nie wiedział kto by zaakceptował związek jego i Hermiony. I przede wszystkim nie wiedział czy ona sama by tego chciała. Z tym pytaniem poleciał do Blaisa, który jeszcze niezakumplował się z byłą Gryfonką i mógł im pomóc. Miał już plan. I bardzo pragnął by ten plan jak najszybciej wcielić w życie.
CDN