Music

sobota, 2 maja 2015

Cza­sami sta­jesz przed wy­borem , za­kończyć kul­tu­ral­nie al­bo ... szczerze

Miała to być kolejna sowa ale znowu bym Was okłamała.
Ale zacznijmy najpierw kulturalnie.
Witajcie, to znowu ja Lady H.
Jak wiecie albo nie, jestem w takim wieku, że w swoim życiu widzę same wady a nie zalety.
Teraz szczerze.
Nie mam weny, może dlatego że Harry Potter już mnie tak bardzo nie interesuje jak kiedyś. Przeniosłam się na coś zupełnie innego, mam inne zainteresowania. Oczywiście wciąż piszę ale o tym na końcu.
Chcę wam powiedzieć, że to jest ostatni post na tym blogu, bo po prostu moje lenistwo bierze w górę. Czasem mam nawet tą wenę ale wtedy nie mam czasu i na odwrót. A gdy mam czas i pomysły to nie mam chęci.
Mój blog jest dla mnie bardzo ważny dlatego go nie usunę.
To też nie tylko jest moja wina. Niektórzy z Was pisali do mnie, z prośbą o dedykację rozdziału swoim koleżankom/kolegom i prośba o szybkie dodawanie rozdziałów.
Dodawałam je bardzo szybko na początku, ale Wy i tak chcieliście je codziennie. Nie jestem w stanie dobrze się uczyć, pisać dla Was opowiadanie - bo nie robię tego dla siebie - mieć czas dla znajomych, mieć czas na czytanie książek i mieć czas tylko dla siebie. Gdyby była taka możliwość to rozciągnęłabym dobę ale niestety tak się nie da.
Dużo miałam napisać w tym poście ale to już stało się dla mnie niezbyt ważne. Na pewno tu wrócę ale gdy wrócę, będę miała przygotowane kilka rozdziałów na zapas. Nie będę chciała Was zostawiać tak jak teraz.
Bardzo mi przykro, że się z Wami żegnam ale teraz muszę się zająć szkołą i swoją książką.
Chociaż nie mam zbyt wielu czytelników ta cała sytuacja mnie przerosła. Po prostu okazuje się że nie nadaję się do prowadzenia fanfiction w internecie. Ff miało być przygotowaniem do prowadzenia własnego opowiadania autorskiego w internecie.
Dorzucam kawałek niezbetowanego kawałka pierwszego rozdziału. Tak na pożegnanie powinnam się bardziej postarać.

Od tamtych wydarzeń minęły dwa tygodnie lecz ona wciąż słyszała swój własny krzyk i czuła na plecach zaklęcie odbijające rzucone przez Voldemorta.
Ocalił ją.
Było jej trudno o tym myśleć, że największy wróg jej przyjaciela ocalił ją przed śmiercią.
A przecież dzieliły ich tylko sekundy....

***

Popatrzył na znienawidzoną przez siebie dziewczynę. Siedziała przed nim a w ręku trzymała Proroka Codziennego i bawiła się jedną z kartek, zginając ją i znów prostując.
Nienawidził jej teraz jeszcze bardziej.

Jej śmierć planował już od dawna gdy tylko jej noga przekroczyła siedzibę Czarnego Pana.
Miało to albo odbyć się bez świadków za to z długim monologiem lub przy wszystkich Śmierciożercach by pokazać, że nie jest taki słaby jakby się wydawało.
Już na początku wakacji otrzymał rozkaz by w nowym roku szkolnym zabić dyrektora Hogwartu do którego sunął teraz pociąg w którym się znajdowali.

Nieraz mała Gryfonka ośmieszyła go przed całą rzeszą uczniów gdy byli młodsi. Nie miał okazji zemścić się na Weasley'u ani na Potterze, który miał dotrzeć do Voldemorta w jednym kawałku. Teraz gdy trafiła mu się szansa zaprzepaścił ją i zepsuł jak tylko mógł.

Był najbliższym sługą Czarnego Pana i choć nie stracił swojego stanowiska, zadanie powierzył Severusowi. Swojego chrzestnego także darzył negatywnymi uczuciami pomimo tego że Snape nie raz ratował młodego Malfoy'a ze wszelakich presji.

I nawet go nie ukarał. Odtrącił swoją córkę na bok a jemu zabrał różdżkę.
Nic nie mówił. Był wściekły ale chyba po raz pierwszy Marvolo zrozumiał że tu był jego błąd.

A więc żegnam Was.
Kocham Was wszystkich, bo dzięki Wam w moim życiu zaczęły pojawiać się kolory.
Nigdy nie zapomnę tego.
Do widzenia
Weronika (tak, to moje imię c;)